Od terkotania świerszczy szumi w uszach. Dochodzę do ośmiometrowej skarpy. Wspinam się na jej szczyt. Przy gruncie pośród liści babki bielą się drobne kwiatki. To bniec. Mówią, że od niego nazwę wzięło to miejsce. A od miejsca jezioro, które mnie otacza. Naturalna ochrona. Przed ludźmi. Przed wilkami.
Bywa, że to nie człowiek, a drzewo lub ziemia opowiadają historie.
Byli tu i wznosili grodzisko. Kto? Nie mają twarzy. Nie mają imion. Ale wiem, że ciężko tu pracowali.
Łukasz Wierzbicki „Tylko półwysep”
(Kontynenty, nr 3 2016)
Bawcie się dobrze! I wracajcie z wakacji o centymetr wyżsi, poczochrani, niedomyci, z piachem w…
W tym sezonie poświęcam więcej czasu i uwagi mniejszym szkołom. Miejscom, do których goście zaglądają…
Nagranie dla "Dzień dobry TVN" (fot. Dominik Szmajda) Miło raz na jakiś czas opowiedzieć o…
Ostatnio podczas rodzinnych wyjazdów mniej robimy zdjęć nas samych, mamy za to nową zabawę. Więcej…
W szkole w Bytyniu (grudzień 2024 roku) BOŻE NARODZENIE (fragment książki Dziadek i niedźwiadek) –…
Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies.
Więcej informacji