Od terkotania świerszczy szumi w uszach. Dochodzę do ośmiometrowej skarpy. Wspinam się na jej szczyt. Przy gruncie pośród liści babki bielą się drobne kwiatki. To bniec. Mówią, że od niego nazwę wzięło to miejsce. A od miejsca jezioro, które mnie otacza. Naturalna ochrona. Przed ludźmi. Przed wilkami.
Bywa, że to nie człowiek, a drzewo lub ziemia opowiadają historie.
Byli tu i wznosili grodzisko. Kto? Nie mają twarzy. Nie mają imion. Ale wiem, że ciężko tu pracowali.
Łukasz Wierzbicki „Tylko półwysep”
(Kontynenty, nr 3 2016)
Knuliśmy od stycznia... A dziś w reporterskiej kuchni już coś się pichci.Za naszymi belgijskimi gośćmi…
"Słuchają jak świnia grzmotu", podsumował nauczyciel. Wiosenna trasa zapowiada się emocjonująco. Kalendarz pęka w szwach.…
Fot. Robert Krawczyk W marcu 2018 roku na Starym Rynku w Poznaniu powiedział mi, że…
Na nogach mam lekkie pantofle. Na piersiach bluzę szeroko rozpiętą, a w sercu beztroskę i…
Szkoła Podstawowa nr 2 w Puszczykowie Nowy rok... a przygody? Różne i różniaste. Stare, nowe...…
Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies.
Więcej informacji