BOŻE NARODZENIE
(fragment książki Dziadek i niedźwiadek)
– Drodzy żołnierze! – zwrócił się major Chełkowski podczas apelu. – Za tydzień Boże Narodzenie. Liczę, że zadbacie o świąteczny wystrój obozowej kantyny.
Łatwo było powiedzieć, trudniej wykonać. Choć zjeździliśmy całą okolicę, nie znaleźliśmy nigdzie drzewka, które by choć przypominało tradycyjną choinkę.
– Ładne mi święta! Na pustyni! Skąd ja wytrzasnę karpia na wigilijny stół? Skąd borowiki na zupę grzybową? –gderał Józef.
– Nie martw się, kucharzu. Nie odwołamy świąt tylko dlatego, że na stole zabraknie zupy grzybowej. – Major poklepał Józefa po plecach. – Wszyscy wolelibyśmy spędzić ten czas w domu, jestem jednak pewien, że jakoś sobie poradzimy.
No i jakoś sobie poradziliśmy. Do kolczastych gałęzi pokracznego pustynnego krzaka przymocowaliśmy drutem świeczki i, z braku bombek, wypolerowane do połysku pociski karabinowe. Nie było to może najpiękniejsze drzewko świąteczne, jakie w życiu widziałem, za to olbrzymi słój z marmoladą prezentował się pod nim imponująco. Gdy w wigilijny wieczór zjawiliśmy się z Wojtkiem w kantynie, miś natychmiast się nim zainteresował. Do stołówki schodzili się żołnierze, każdy przynosił upominek dla naszej obozowej maskotki. Wokół Wojtka rosła góra daktyli, ananasów i butelek z sokiem malinowym. Na widok tych smakołyków ślinka napłynęła mi do ust.
– Nie mogę się doczekać, kiedy wzejdzie pierwsza gwiazdka i siądziemy do wieczerzy – szepnąłem Staszkowi na ucho.
– A ja nie mogę się doczekać północy – odparł Staszek.
– Dlaczego?
– Jak to dlaczego? – oburzył się kolega. – W Wigilię o północy zwierzęta przemawiają ludzkim głosem! Nie jesteś ciekaw, co nam powie nasz niedźwiedź?
– Bardzo jestem ciekaw – roześmiałem się. – Ale jeszcze bardziej, czy zmieści w swoim brzuszysku wszystkie te łakocie. – Spojrzałem na Wojtka, który niczym kot oblizywał unurzane w słodkiej marmoladzie łapy.
Wtem Staszek spojrzał na zegarek, wskoczył na stołek i zawołał:
– Ciii… już północ! Posłuchajmy, czy Wojtek odezwie się ludzkim głosem.
Otoczyliśmy ciasnym kręgiem siedzącego pośród pustych słoików niedźwiedzia. Nasłuchiwaliśmy, ale rozlegało się jedynie miarowe posapywanie.
– Wojtku, powiedz coś. – Staszek chwycił misia za ramię i potrząsnął delikatnie, ale ten nawet oka nie otworzył, zamruczał przez sen, po czym zachrapał donośnie: Chrrr… zzzz… chrrr… zzzz…
– Nie wiem, czy przemówi ludzkim głosem, ale chrapie dokładnie jak mój dziadunio – roześmiał się kucharz Józef.
– Wesołych Świąt! – zakrzyknął kapitan Sosnowski, chwycił akordeon i zaintonował kolejną kolędę:
Lulajże Jezuniu, lulajże lulaj…
Przyłączyliśmy się, a naszemu kolędowaniu akompaniowało głośne chrapanie obżartego słodyczami niedźwiedzia.
W tym sezonie poświęcam więcej czasu i uwagi mniejszym szkołom. Miejscom, do których goście zaglądają…
Nagranie dla "Dzień dobry TVN" (fot. Dominik Szmajda) Miło raz na jakiś czas opowiedzieć o…
Ostatnio podczas rodzinnych wyjazdów mniej robimy zdjęć nas samych, mamy za to nową zabawę. Więcej…
Szkoła Podstawowa im. Aleksandra Doby w Iwięcinie Nowy rok szkolny, nowy sezon, nowe książki, nowe…
Do rąk dzieci w Ukrainie trafia w tych dniach nowość: Afryka Kazika przepięknie wydana przez…
Historia jest najlepszym przewodnikiem, jaki mamy, by odnaleźć drogę w tej szalonej gonitwie bieżących wydarzeń.…
Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies.
Więcej informacji