Odkąd sięgam pamięcią, mój Dziadek, Józef Wiśniewski, dzielił się ze mną mnóstwem fascynujących historii. Wśród nich ważne miejsce zajmowały zawsze opowieści o Kazimierzu Nowaku, poznańskim podróżniku, który w latach 1931-1936 odbył fantastyczną podróż do Afryki, a którego losy Dziadek mój jako chłopak śledził na bieżąco w prasie i czasopismach.
Również od Dziadka dowiedziałem się, że jedynym powojennym wydawnictwem poświęconym Nowakowi był przygotowany przez córkę podróżnika, Elżbietę Nowak-Gliszewską, album Przez Czarny Ląd, zawierający ponad trzysta wykonanych przez niego fotografii, jednak zawierający śladowe wręcz informacje dotyczące samego Nowaka i jego podróży. W 1998 roku zainspirowany dziadkowymi opowieściami udałem się do biblioteki z zamiarem odszukania reportaży podpisanych nazwiskiem Kazimierza Nowaka.
– „Tak, to właśnie o tej podróży ci opowiadałem” – ucieszył się Dziadek, gdy przyniosłem mu pierwsze kserokopie archiwalnych artykułów. Podekscytowany naprowadzał mnie na kolejne relacje, przypominał sobie, w których czasopismach, w których latach się ukazywały. Wiosnę 1998 roku przesiedziałem w bibliotece. W poszukiwaniu reportaży Kazimierza Nowaka przejrzałem kilkaset woluminów i rolek mikrofilmów z archiwalnymi numerami „Kuriera Poznańskiego”, „Światowida”, „Na szerokim świecie”, „Naokoło świata”, „Ilustracji Polskiej” oraz „Przewodnika Katolickiego” z lat 1931-1937. Praca trwała kilka miesięcy. Odnajdując w bibliotekach kolejne korespondencje z Afryki, ze zdumieniem i podziwem poznawałem niezwykłe przygody poznańskiego podróżnika.
W wyniku prowadzonych w bibliotekach poszukiwań dotarłem do ponad stu prasowych relacji, pochodzących z różnych etapów wędrówki Nowaka. Niestety mimo podjętych starań nie udało mi się odnaleźć rodziny podróżnika i dotrzeć do materiałów źródłowych. Kolejnym etapem pracy było przepisanie wszystkich listów, ułożenie ich w chronologicznym porządku oraz zredagowanie w taki sposób, by stanowiły jednolitą opowieść. Zadanie nie było łatwe. Czasem z fragmentów zaczerpniętych z kilku różnych reportaży Nowaka udawało się złożyć jeden krótki fragment, który nadawał się jako rozdział powstającej właśnie książki. Wiedziałem ponadto, że odtwarzana w ten sposób relacja zawiera luki, miałem jednak równocześnie świadomość, że oto mam przed sobą nie tylko fascynującą, spisaną pięknym literacko językiem historię, ale także unikalny dokument szczegółowo opisujący Afrykę lat 30. XX wieku, świadectwo nadludzkiego wyczynu oraz relację z jednej z najniezwyklejszych wypraw w historii eksploracji Czarnego Lądu.
W roku 2000 książka zatytułowana Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd wydana przez poznańskie Wydawnictwo Sorus trafiła do księgarń. Wydawało mi się wówczas, że zadanie, do realizacji którego zainspirowały mnie opowieści Dziadka, zostało wykonane. Myliłem się… Musiało po prostu minąć jeszcze sześć lat, by dwa egzemplarze książki z tysiąca wydrukowanych w 2000 roku trafiły w ręce osób, które sprawiły, że historia potoczyła się dalej… i to nadzwyczaj wartko!
Na poczatku 2006 roku książkę Kazimierza Nowaka wziął do ręki Maciej Pastwa, poznański globtroter, wrzucił ją do plecaka i ruszył w swą kolejną podróż, tym razem na Islandię. Sięgnął po nią w trakcie rejsu przez Morze Północne i poruszony lekturą zdecydował, że musi uczynić coś, by upamiętnić podróż Nowaka. Postanowił ufundować tablicę pamiątkową poświęconą poznańskiemu podróżnikowi.
Los zrządził, że w tym samym czasie do wydawnictwa Sorus nadszedł serdeczny list podpisany przez Ryszarda Kapuścińskiego, zainspirowany lekturą reportaży Kazimierza Nowaka. Reportażysta wyraził w nim gorące życzenie by książka Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd „zajęła stałe miejsce na listach klasyki polskiego reportażu”. Maciej Pastwa zaniemówił, gdy ujrzał list sławnego pisarza. Jego marzeniem było przecież, by właśnie Ryszard Kapuściński odsłonił tablicę pamiątkową poświęconą Kazimierzowi Nowakowi.
Wycięty w metalu kontur Afryki z naniesionym szlakiem podróży oraz tablicę z notką biograficzną w sześciu językach umieściliśmy w holu poznańskiego dworca kolejowego, czyli w miejscu, w którym Kazimierz Nowak rozpoczął i zakończył swą wyprawę. Ryszard Kapuściński przyjął nasze zaproszenie, przybył do Poznania i 25 listopada 2006 roku dokonał odsłonięcia tablicy.
Wypowiedział wówczas słowa, które na zawsze zapisały się w mej pamięci:
„Kazimierz Nowak był człowiekiem o ogromnej wyobraźni i ogromnej odwadze, człowiekiem nieustraszonym. Pokazał, że jeden biały człowiek, nieposiadający żadnego uzbrojenia, a jedynie wiarę w drugiego człowieka, może przebyć samotnie wielki kontynent. On uczył nas wtedy, w latach trzydziestych XX wieku, jak należy traktować Trzeci Świat i jego mieszkańców.”
Po obejrzeniu telewizyjnej relacji z odsłonięcia tablicy na poznańskim dworcu odezwała się rodzina wielkiego podróżnika. Irena Gołębiowska, dla której Kazimierz Nowak był wujem, zaprosiła nas do Sułowa Wielkiego, gdzie pośród rodzinnych pamiątek przechowywała kilkadziesiąt nigdy wcześniej niepublikowanych fotografii z wyprawy do Afryki opatrzonych własnoręcznym komentarzem autora.
W swym notesiku pani Irena odszukała numery telefonów do Elżbiety i Romualda, dzieci Kazimierza Nowaka. Okazało się niestety, że oboje nie żyją, telefon w Gdańsku odebrał natomiast Marian Gliszewski, zięć Kazimierza Nowaka i zaprosił nas do swego domu, w którym przechowywał wielką ilość pamiątek po teściu, w tym pamiętnik z podróży w formie rękopisów.
Goszcząc w grudniu 2006 roku w jego domu zapoznałem się ze zbiorem unikalnych zdjęć, wycinków z prasy afrykańskiej, listów do rodziny, a także kilkuset przedwojennych czasopism i gazet z tymi wszystkimi korespondencjami z Afryki, których nie udało mi się odnaleźć podczas poszukiwań prowadzonych w poznańskich bibliotekach. Dowiedziałem się ponadto, że Elżbieta Gliszewska, córka Kazimierza Nowaka pracowała w latach 50-tych nad wyborem reportaży ojca i wydaniem liczącej ponad 800 stron maszynopisu książki Na przełaj przez Afrykę. Niestety książki tej nie udało się wówczas opublikować.
Wiedziałem, że raz jeszcze muszę przystąpić do pracy nad redakcją książki Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd. Tym razem dysponowałem kompletnym materiałem źródłowym. Praca trwała rok. Książeczka licząca 150 stron urosła do księgi 400-stronicowej zawierającej ponad 150 fotografii, w znakomitej większości nigdy wcześniej niepublikowanych. Motto zaczerpnąłem z listu Kazimierza Nowaka do żony pisanego nad Rzeką Słoniową w czerwcu 1934 roku:
„O Maryś! – jak ja bardzo pragnę już raz napisać książkę – taką grubą – ciekawą – a jeden z pierwszych ezgemplarzy właśnie ręcznie dedykować 'Ukochanej mojej Marysieńce’. Ale to marzenie tylko – czasu zbiegnie sporo, zanim krytyka weźmie mię w swoje szpony…”
Pisząc te słowa Kazimierz Nowak nie wiedział, jak wiele czasu upłynie… Książka ukazała się dokładnie 70 lat po śmierci autora i… została przez krytykę okrzyknięta jedną z najważniejszych pozycji polskiej literatury podróżniczej. Doczekała się pięciu wydań, a Kazimierz Nowak zagościł w niezliczonych reportażach prasowych, radiowych i telewizyjnych, został bohaterem komiksu, gry planszowej, filmu animowanego oraz ikoną pop-kultury noszoną na T-shirtach. Dzieci, czytelnicy Afryki Kazika, z zapałem i fantazją wykonują prace plastyczne ilustrujące jego przygody. Cykliści planują wyprawy jego śladem. Od maja 2009 roku Gimnazjum nr 5 w Poznaniu nosi imię Kazimierza Nowaka.
Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd wzbudza wśród Czytelników żywe emocje, dla wielu z nich staje się lekcją postrzegania świata z szacunkiem, życzliwością i zainteresowaniem, inspiracją do odbycia własnych podróży, początkiem wielkiej przygody. Tak było i w moim przypadku. Zainspirowana dziadkowymi opowieściami wycieczka do biblioteki okazała się początkiem jednej z największych przygód mego życia.
wiosną 2009 roku
Więcej informacji o Kazimierzu Nowaku znajdziecie na stronie www.kazimierznowak.pl