Prostokątów przybywało. Dzieciaki wierciły się niecierpliwie.
– A czy ja… nie zarażę się wtedy tym wirusem?
– Nikt tego nie wie – westchnęła.
Poczułem strach o siebie i moich bliskich, z walizki wyciągnąłem komputer. Ręka mi się trzęsła, a zęby ocierały o siebie. Włączyłem komputer i na całej lekcji miałem pustkę. Cały czas wracało do mnie pytanie: „Czy ja i moi bliscy przeżyją?”. Uczucie strachu dostrzegli nawet uczniowie, ze smutkiem patrzałem, jak uśmiech schodzi z twarzy uczniów, a oczy czernieją.
Kiedy wróciłem do domu, zaparzyłem kawę i podszedłem do okna. Obserwowałem, jak dwie dziewczynki machają do siebie z balkonów oddalonych od siebie o kilka metrów. Usiadłem na kanapie i pogrążyłem się w myślach, które nie dawały mi spokoju. Zasnąłem, a kropelki kawy spadały na podłogę – było słychać tylko “kap, kap, kap“ i od czasu do czasu powiew wiatru.
Kiedy obudziłem się, kubek był pusty, a moja stopa dotknęła zimnej kawy wylanej na podłodze. Wstałem i popatrzyłem na zegar, duża wskazówka dochodziła do czwartej. Usłyszałem głośne pukanie do drzwi, gdzie ujrzałem policję, która powiadomiła mnie, że jestem na kwarantannie. Zdziwiony usiadłem na kanapie i pogrążyłem się w smutku, łzy spadały niczym srebro, a ręce od strachu zrobiły się sine.
Przykryłem się kocem i dojrzałem otwarte okno, podszedłem, aby je zamknąć i rozpaliłem kominek, iskry ognia spadały na dywan, a cały dom pachniał świętami. Postanowiłem ustroić dom świątecznymi dekoracjami. Pomyślałem, że mam dużo wolnego czasu, więc wyciągnąłem kartony, w powietrzu unosił się kurz, a pająki zdążyły opleść karton pajęczynami. Ozdobiłem mieszkanie i wtedy poczułem w końcu nie strach, a … Radość.