Menu

Lena Sieńko, lat 10, Daszewice

Prostokątów przybywało. Dzieciaki wierciły się niecierpliwie.
– A czy ja… nie zarażę się wtedy tym wirusem?

Starsza pani spojrzała na mnie i wzruszyła ramionami.

– Dobrze, że w tak trudnych czasach nie opuszcza pana poczucie humoru – powiedziała. – Teraz to każdy jakby sam. Ludzie idą koło siebie, lecz nikogo nie widzą.

– To tak jak w tym komputerze, jest dużo dzieci w jednym miejscu, a tak naprawdę każdy jest sam.

Migocą prostokąty jak kolorowe szkiełka. W pewnym momencie ktoś chciał coś powiedzieć.

– Słucham – odpowiedziałem.

– Ja napisałem wiersz o tym wirusie – powiedział chłopiec z któregoś okienka.

– O ! Naprawdę? Chętnie posłucham.

WIRUS

Nie widać, nie słychać, a jest wciąż wśród nas.

Cichutko się skrada, by zabrać nam czas.

On sprawia, że każdy ma w sobie lęk, strach.

Nie chcemy by przyszedł pod każdy nasz dach.

Lecz są tacy ludzie, co pomoc nieść chcą.

Są zawsze gotowi, choć serca im drżą.

Więc wszyscy niech razem i każdy z osobna,

swe siły nabierze, by zniszczyć wnet wroga.

Bo chcemy do szkoły, usłyszeć dźwięk dzwonka,

zobaczyć przyjaciół, posłuchać skowronka.

Nie chcemy Cię tutaj okropny wirusie, uciekaj na zawsze –

KORONAWIRUSIE!

– Niesamowite. Pięknie to napisałeś.

– Dziękuję.

Po chwili jedno okienko po drugim zaczęło znikać z ekranu i została tylko biała karta.

– Jutro znowu powrócą, zrobi się gwar, i tak codziennie – oznajmiła starsza pani.

Pożegnałem się i wyszedłem ze szkoły. Spojrzałem na drzewa rosnące tuż obok. Wiatr kołysał je w różne strony, a liście spadały jak motyle to tu….., to tam….. Pomyślałem: to tak jak życie tych dzieci, nikt nie wie do końca, co dalej będzie… Czy nadal zostaną małymi okienkami? Czy znów będą razem?

Tak naprawdę razem.

A tymczasem – na placu zabaw nikogo.

Wiatr nawiewa uschłe liście do piaskownicy……