Takie rzeczy nie dzieją się co dzień. Ryszard Sługocki (ur. 1928) wyruszył w podróż dookoła świata. Kiedy? W 1957 roku. Czym? Warszawą. Czy okrążył świat? Nie zdradzę. Wszytkie niezwykłe historie związane z tą wyprawą opisał w książce Od Wisły do Rzeki Perłowej. Dla mnie najcenniejszą z przygód pana Ryszarda jest spotkanie ze Stanisławem Bujakowskim, bohaterem moich książek. Z barwnej relacji dowiedziałem się, jak wyglądały awanturnicze losy Stacha w trakcie i po wojnie, a także jego życie w Kalkucie w 1957 roku.
Na ścianach rezydencji kapitana wisiały reprodukcje obrazów polskich malarzy, a w gabinecie półki uginały się pod polskimi książkami. Na biurku leżały świeże, bo sprzed miesiąca, polskie gazety. Oprócz książek miał mnóstwo płyt i kilometry taśmy magnetofonowej z polską muzyką. W kapitanie Bujakowskim, błędnym rycerzu podniebnych szlaków, wciąż kołatała się polska rogata dusza. Ale w ozdobionym herbem Republiki Indii paszporcie, w rubryce narodowość, rzeczywiście wpisane było „India”. (Od Wisły do Rzeki Perłowej, str. 342)
Niezwykłe, prawda? Obiecałem posłać panu Ryszardowi książkę Mój chłopiec, motor i ja oraz Machinę z dedykacją dla wnuków. Odparł, że z radością odwdzięczy się egzemplarzem książki, nad którą właśnie pracuje. Gdy już się ukaże. Odłożyłem słuchawkę i obliczyłem wiek pana Ryszarda (wyszło mi 88). Pozazdrościłem.