Gdy pracuję nad książką staram się spoglądać na opowiadaną historię oczyma dziecka. Marzy mi się wtedy, by to co piszę zostało kiedyś odczytane tak, jak w przepięknej recenzji Wyprawy niesłychanej na blogu Półeczka z książkami:
Wierzbicki ma niesłychany dar opowiadania, a czyni to tak, że zwykłe spożywanie posiłku staje się niezwykłe – podobnie jest z jazdą konną, śpiewem, pakowaniem tobołów do drogi, czy nawet spoglądaniem w niebo. A co dopiero mówić o nagłej powodzi, przedzieraniu się przez ścianę ognia czy też balansowaniu na kładce nad przepaścią. To co przyciąga dzieci to duże poczucie humoru. Czuję, że na stałe do języka domowego wejdą sformułowania „Mongolski bachor”, albo „Buri, nie męcz kotka”… (Półeczka z książkami, 20 marca 2013).