Menu

Agata Kubik, lat 14, Lotyń

Prostokątów przybywało. Dzieciaki wierciły się niecierpliwie.
– A czy ja… nie zarażę się wtedy tym wirusem?

– Miejmy nadzieję, że nie – kobieta zaśmiała się, po czym opuściła klasę.
Przywitałem się wesoło. Uczniowie, mniej entuzjastycznie, zrobili to samo. Było mi trochę przykro – wyglądali na takich bez… życia. Trudno, przedstawiłem się i zacząłem wykład. Mówiłem o tym, jak tworzy się książkę, fabułę, bohaterów i ile to trwa.
Była 10:32. Zostało mi 8 minut. Postanowiłem więc zapytać o ich samopoczucie i zdalną naukę. Ożywili się! Wielu włączyło się do rozmowy. Zdziwiło mnie to, że nie są pozytywnie nastawieni do siedzenia w domu. Woleliby pójść do szkoły! Nie zdążyłem zapytać, dlaczego, zabrzmiał dzwonek.
– Do widzenia! – usłyszałem.
Rozłączyli się. Zrobiłem to samo. Zabrałem rzeczy i ruszyłem do wyjścia.
– Jak było? – zapytała mnie na korytarzu ta sama pani, która zaprowadziła mnie do klasy.
– Dziwnie… Oni wcale się nie cieszą się, że nie muszą chodzić do szkoły. Wydają się zmęczeni, a przecież siedzą tylko przy komputerze, uczą się mniej, no i wielu z nich może na sprawdzianach ściągać…
Spojrzała na mnie z politowaniem, uśmiechnęła się, pożegnała i odeszła.
Wyszedłem głównym wyjściem. Plac zabaw wciąż świecił pustkami. Wsiadłem do mojego suzuki i pojechałem do mieszkania. Zamknąłem drzwi, włączyłem ulubiony utwór Milesa Davisa i zasiadłem w fotelu, aby wypić kawę. Nie wiem, kiedy zasnąłem…

***
Otworzyłem oczy i spojrzałem na zegarek. Była 16. Postanowiłem wstać i popracować. Zacząłem od sprawdzenia poczty. Zainteresował mnie list od nieznanego adresata z pytaniem: „Jesteś nauczycielem i chcesz dowiedzieć się więcej o swoich podopiecznych? Naciśnij poniższy link”. Nie byłem nauczycielem i już miałem zignorować wiadomość, gdy przypomniały mi się smutne twarze uczniów.
Pomieszczenie było bardzo jasne. Obejrzałem się dookoła, żadnych drzwi, okien, tylko pustka. Niespodziewanie z wnętrza podłogi wyjechała biała kolumna z czerwonym przyciskiem. „Naciśnij, aby zobaczyć prawdę” – zachęcał umieszczony nad nim napis. Gdy to zrobiłem, znalazłem się w pokoju. Przede mną, na czarnym fotelu, siedziała okryta kocem nastolatka o brązowych włosach związanych w kucyki. Na jej komputerze (właśnie uczestniczyła w zajęciach online) widać było inne osoby i nauczyciela prowadzącego lekcję.

– Co ja tu robię? – zapytałem.
– Nie słyszy pana – oznajmił znany mi głos. Odwróciłem się i ujrzałem tę samą panią, z którą rozmawiałem w szkole. – Nie ma tu pana… Po prostu widzi pan ułamek życia tej dziewczyny.
– Ale po co?
– Uważa pan, że dzieci mają łatwo podczas zdalnego nauczania? – kobieta westchnęła i kontynuowała. – To jest Martyna, chodzi do 8 klasy. Od kilku tygodni źle się czuje, leży całymi dniami w łóżku, a jej rodzice i nauczyciele myślą, że nie chce jej się uczyć…
– Przecież jest uśmiechnięta i tak radośnie rozmawia z nauczycielem.
– Nie zawsze to, jacy jesteśmy przed ludźmi, odzwierciedla nasze prawdziwe „ja”. To tylko maska, którą dziewczyna zakłada na kolejne lekcje, aby myślano, że jest dobrze. Sam pan zobaczy…
Wkrótce Martyna pożegnała się z nauczycielem i opuściła zajęcia. Wstała z krzesła i usiadła na łóżku. Z jej policzków zaczęły spływać łzy.
– Co się stało? – zapytałem. – Ktoś ją zranił? Ktoś z jej bliskich odszedł?
– Nie, po prostu ma kolejny, gorszy dzień, tylko że ciągnie się on przez trzy tygodnie. Nie widuje się ze znajomymi, nie śpi po nocach i słucha przygnębiającej muzyki – wyjaśniła. – A gdy chodziła do szkoły, proszę spojrzeć…
Szkolny plac oświetlony przez słońce. Na ławce siedzi Martyna razem z innymi rówieśnikami. Jest radosna, śmieje się z żartów znajomych i sama je opowiada. Jest szczęśliwa. Potem widzę ją w domu, po lekcjach. Tańczy do ulubionej piosenki, jest uśmiechnięta i pełna życia…
 – Widzi pan różnicę?
 – Tak, ale to tylko jednak jedna osoba…
 Uśmiechnęła się i przeniosła nas znowu w inne miejsce.
 – To Antek, chodzi do 6 klasy. Bawi się z kolegami na przerwie, pilnie się uczy, jest bardzo szczęśliwy – opowiada o chłopcu, który właśnie biegnie radośnie za piłką. – Teraz siedzi w domu i nigdzie nie wychodzi. Widzi pan te siniaki? To jego tata… Gdy chłopiec chodził do szkoły, czuł się bezpieczniej…
Jak osłupiały patrzyłem na sine ramię chłopczyka.
– Teraz pan rozumie?
– Myślałem, że to wszystko jest dużo łatwiejsze.
– Oczywiście, niektórzy mają się dobrze, ale wielu czuje się coraz gorzej. Nauczyciele uważają, że uczniowie posiedzą przed komputerem, potem spiszą z Internetu pracę domową, zrobią ściągi i mają wolne. A to przecież nie tak.

***
Zerwałem się z fotela, trącając kubek. Sen był bardzo realistyczny, wciąż pamiętałem każdą obejrzaną w nim twarz, każde wydarzenie, słowo. Zastanawiałem się przez chwilę nad tym, co się stało. Jeszcze raz zobaczyłem pusty plac przed szkołą. Wiedziałem już, o czym będzie moja kolejna książka.