Menu

Warsztaty

WARSZTATY SŁOWA

Każdy z nas każdego dnia opowiada historie.
Znajdź słowo i opowiedz swoją historię.

Pewnego jesiennego dnia niespodzianie uzmysłowiłem sobie, że przez wszystkie lata edukacji szkolnej nikt nie nauczył mnie (a nawet nie próbował) opowiadania historii. W kółko pisałem rozprawki, uczyłem się dowodzić, że mam rację. Ale jak ciekawie coś opowiedzieć? Jak dobierać słowa? Co ująć w opowieści, a co pominąć? Czym jest zwrot akcji, a czym pointa? Jak sprawić, by to, co mamy do przekazania było interesujące? Takiej lekcji nie pamiętam. Sam musiałem szukać odpowiedzi na wszystkie pytania.
A  może, pomyślałem, poszukać by wspólnie…

Eksperyment o nazwie Warsztaty Słowa rozpocząłem na Placu Wolności w Poznaniu w październiku 2012 roku. Wzięły w nim udział poznańskie dzieci. Każde z nich przyniosło ze sobą jedno słowo. Wspólnie ułożyliśmy z nich opowieść. Podczas kolejnych warsztatów powstawały kolejne. Zabawa była pyszna. A czy się udało? Czy nasze historie są ciekawe? Oceńcie sami. Znajdziecie je poniżej – w kolejności od najmłodszej do najstarszej.

Wyrazy pisane wielkimi literami to słowa, które na początku spotkania zaproponowali niczego nieświadomi uczestnicy wspólnej zabawy.

Z serdecznymi pozdrowieniami!

Łukasz Wierzbicki

◊ ◊ ◊

WARSZTATY SŁOWA W BONUM FUTURUM 2023

NAJKRÓTSZY KONCERT

Publiczność oczekiwała w napięciu, nikt nawet nie przeczuwał, co się za chwilę wydarzy.
Nagle z fortepianu wyskoczyła krowa w czerwonym kapturze. Wpadła na wiolonczele i zgruchotała szmaragdowy instrument. Nie bez trudu złapała równowagę, zgrabnym ruchem kopyta poprawiła grzywkę i ukłoniła się z wdziękiem.
– Ty głupia krowo, coś narobiła! – wydarła się wiolonczelistka.
– Brawo! Brawo! – krzyczała rozentuzjazmowana publiczność. Na scenę posypały się róże.

Ułożone wspólnie z uczniami Szkoły Muzycznej w Warszawie. Dziękuję!

◊ ◊ ◊

TAJEMNICA KROWIEGO ŻOŁĄDKA

Usłyszałem sapniecie, kwik, a potem dyszenie. Skierowałem światło latarki na oborę. W drzwiach stała krowa, z pyska wystawał jakiś przedmiot. To był klucz.
– Wypluj to – krzyknąłem.
Zwierzę wybałuszyło ślepia. Klucz zniknął. Doskoczyłem i wpakowałem rękę do paszczy, ale klucza już tam nie było.
– Pięknie – westchnąłem zrezygnowany. – Lalka Karolinka, telefon, portfel , pilot od telewizora, a teraz jeszcze klucz. A żeby cię przeczyściło!  

Ułożyły klasy V A i V B ze szkoły w Gliniance. Łatwo nie było, ale się udało.

◊ ◊ ◊

warsz biskupice

TORT, NIE TORT

„NIE zdążę”, pomyślał JEDNOROŻEC, „do TOALETY jeszcze kawał drogi.”
Wyszarpnął różowy TELEFON z kieszeni i wcisnął KWADRATOWY przycisk.

– Dzień DOBRY. – Rozległ się w słuchawce piskliwy głosik. – Cukiernia „CIAMAJDA”, czym mogę służyć?
– Służyć?! Co to ma być! Zjadłem wasz TORT i… – JEDNOROŻEC zrobił się czerwony na twarzy i zakasłał.
– I co, proszę pana? – spytał grzecznie głosik w słuchawce.
– I wymiotuję jak KOT!
– Czy tort był zielony?
– Tak, zieloniutki – wysyczał JEDNOROŻEC.
– Czy w kształcie KROKODYLA?
– Taaaak!!!
– Dużo pan spożył?
– Cały!!!
– W takim razie wszystko jasne. Zjadł pan pluszową zabawkę mojej córki. Proszę do nas przyjść. Użyjemy DEFIBRYLATORA i wszystko będzie dobrze.

Taką oto historyjkę ułożyli uczniowie klasy IV B i V ze szkoły w Biskupicach. Kiedy? 30 listopada 2017 roku, między 8:30, a 9:15. Za oknem sypał śnieg. Auta wpadały do rowów. Przedszkolaki lepiły bałwana.

◊ ◊ ◊

NA FESTIWALU W RABCE

W deszczowy poranek 13 lipca 2017 roku na Festiwalu Literatury Dziecięcej w Rabce wspólnie z uczestnikami Warsztatów Słowa ułożyliśmy zaskakującą opowiastkę. Iskrzyło się od pomysłów, bawiliśmy się znakomicie… i troszkę się nauczyliśmy. Przypomnę, słowa pisane wielkimi literami to wyrazy, które na początku zabawy zaproponowali młodzi uczestnicy warsztatów.

 O TYM JAK PRZEMĘCZONY BORSUK POLECIAŁ NA ZASŁUŻONE WAKACJE

– Ta PIZZA smakuje jak KORALOWIEC! – Skrzywił się BORSUK. – Tfu! – Wypluł na STÓŁ NIEBIESKI kawałek ciasta. – Co to ma być, na litość boską!!!
Jak spod ziemi zjawił się MAŁY KURCZAK z tacą. Drżał ze STRACHU.
– Pan wołał, proszę pana? O co CHODZI? – pisnął.
– Kto u was GOTUJE?! Żądam zwrotu pieniędzy! – Wydyszał BORSUK mierząc do KURCZAKA z pistoletu.
– Pozwoli pan, że zaproponuję coś innego. Co pan powie na to? – Odparł KURCZAK i wyciągnął DŁUGI futerał na SKRZYPCE.
– TAK, DOBRZE. – Zgodził się BORSUK. – SUPER!    
– Uwaga – zawołał KURCZAK, otworzył wieko futerału i zaprezentował wielki półmisek spaghetti z pluszowym tygrysem pośrodku. Pluszak uniósł łapkę. Trzymał w niej podłużny kawałek papieru.
Bardzo przepraszamy za taką kolację, dorzucamy bilet do HISZPANII na wakacje. – Zaśpiewał, a KURCZAK przygrywał mu na SKRZYPCACH.

KONIEC

◊ ◊ ◊

WARSZTATY TRZYDZIESTE

warsztaty pomysl

22 czerwca w SP 34 w Poznaniu, na dzień przed rozdaniem świadectw, wspólnie z laureatami konkursu literackiego „Pogromcy Słów” zorganizowanego przez Fundację Pomysł Na Życie ułożyliśmy opowiastkę. Historyjka nawiązuje do tematu konkursu („Tydzień bez prądu”). Oto efekt naszej pracy:

ZIELONA NOC

Zaiskrzyło i poczułem swąd. Telewizor zgasł, DEKODER padł, zapadła ciemność. Podniosłem się z KRZESŁA i ruszyłem po omacku na poszukiwanie latarki. Nie miałem pojęcia, gdzie jej szukać. Potknąłem się o COŚ i POSZYBOWAŁEM w mrok prosto w objęcia wielkiego pluszowego MISIA.
– Czyś ty kompletnie upadł na głowę! – Usłyszałem.
PODSKOCZYŁEM i wyjąkałem:
– To ty mówisz, mój MISIU?
– Jaki znów „MISIU”?! Szukam moich pupilków. Uciekły i rozbiegły się po osiedlu.
Wtedy rozpoznałem ten głos. Należał do Bajdusia, sąsiada, który był słynnym na cały świat treserem KROKODYLI. Zamarłem. Wszędzie wokół, w mroku, mogły czaić się drapieżne gady.
– Pomożesz mi. PRZYNIEŚ ZIEMNIAKI, UŻYJEMY ich jako przynęty – zakomenderował sąsiad.
– Bajduś, gdzie ja ci znajdę ZIEMNIAKI w tych ciemnościach. Prądu u mnie nie ma.
– Ty to zawsze znajdziesz jakiś problem. Masz tu latarkę, szoruj po pyry i łapiemy stwory.
Tak rozpoczęła się kolejna noc spędzona na szukaniu KROKODYLI. Szósta w tym tygodniu.
Pora myśleć o przeprowadzce!

KONIEC

Ułożyli: Zuzanna, Wojtek, Arkadiusz, Iga, Magdalena, Bryan, Iza, Tosia, Szymon, Filip, Roch, Łukasz.

◊ ◊ ◊

W PRUSZKOWIE

21 czerwca 2017 roku w Szkole Podstawowej Azymut w Pruszkowie w męskim gronie złożonym głównie z uczniów klas najmłodszych ułożyliśmy opowiadanie pełne napięcia i grozy.

Warsztaty w Pruszkowie...

WAKACJE Z PIRATAMI

Motorówka w kształcie DŁUGOPISU dwadzieścia razy zatoczyła pełne KOŁO, nim do mnie podpłynęła. Wtedy dopiero dojrzałem flagę w kształcie ROMBU, a na niej trupią czaszkę. Spod pokładu wystawało wielkie NAZIEMNE działo.
MYŚLĘ, że to się szczęśliwie nie skończy, chyba że… – przyszedł mi do głowy EGZOTYCZNY pomysł.
Otworzyłem walizkę i wydobyłem z niej bochen CHLEBA. Podrzuciłem go w górę. W ułamku chwili zjawiła się ogromna gęś. Skorzystałem z okazji i wskoczyłem na jej grzbiet. Pomachałem piratom na pożegnanie.
– Uratowałaś mnie, dziękuję.
– Dopóki gę-masz gę-gę-chleb – zagęgało ptaszysko – zawsze możesz gę-gę… na mnie liczyć!

KONIEC

Autorzy: Mateusz, Jonasz, Marcin, Michał, Tomek, Michał, Jerome, Józio, Dobromił i Łukasz.

◊ ◊ ◊

Warsztaty Słowa w Czerwonaku

ROZRÓBA w CZERWONAKU

– Wolisz, bym potraktował cię KROCHMALEM, czy PROSTOWNICĄ, niewdzięczny cielaku?
– Wiesz co… MYŚLĘ… właściwie to wszystko mi jedno.
KRÓLIK zatupał. Wyglądał na rozwścieczonego. Doskoczył do KOTA.
– Nie pozwalaj sobie, TEJ!– warknął.
KOT wyciągnął zza pleców pęczek RZEŻUCHY, otarł twarz z króliczej śliny i wręczył koledze.
– To chyba twoje, JEDWABISTY szaraczku.
– HEHE! Moja ulubiona… – KRÓLIK zjeżył się, jego przekrwione ślepia płonęły, wyszczerzył siekacze, rozczapierzył łapki, rzucił się… i pożarł RZEŻUCHĘ. Wydawał się UKONTENTOWANY. Nie wiedział, że najgorsze dopiero przed nim. Zapomniał, że ma alergię na RABARBAR i RZEŻUCHĘ. Zastrzygł wąsikami, nadął się, poczerwieniał… i APSIK! Kichnął tak, że SZYBY w oknach poleciały.
– Na to czekałem! – Miauknął KOT, dał susa do ogrodu i ROZENTUZJAZMOWANY zaczął ganiać GŻEGŻÓŁKI.

KONIEC

„Rozróba” powstała 1 czerwca 2017 roku w Gimnazjum w Czerwonaku w ramach akcji „Jak nie czytam, jak czytam”. Udział wzięli: Klaudia, Bogusz, Natalia, Eliza, Natalia, Daria, Patrycja, Magda, Klaudia, Natalia, Aurelia, Hania, Hugo, Wiktoria, Zuza, Amelia, Daria, Paweł, pani Kasia, pani Asia, pani Małgosia i Łukasz. Za udział dziękujemy gościom z SOSW dla Dzieci Niewidomych w Owińskach!

A tak wygląda nasze opowiadanie zapisane w brajlu:

Rozroba w brajlu

:)

◊ ◊ ◊

W polskiej szkole w Dublinie

W sobotę 2 grudnia 2016 roku, o poranku, w sympatycznej atmosferze, wspólnie z uczniami klas V b, VI a i VI b z SPK w Dublinie ułożyliśmy opowiastkę o zupie grzybowej. Było miło. Dziękuję za wspólną zabawę!

MUCHOMOREK

Z niedowierzaniem wpatrywałem się w talerz z zupą. Pośród kartofli i grzybów PŁYWAŁ ZEGAREK.
– Ale mam SZCZĘŚCIE – mruknąłem. Wyłowiłem go łyżką i założyłem na rękę. – BAJECZNY!

Nagle w zupie zabulgotało, niczym MORSKA piana w czasie sztormu. Usłyszałem ŚPIEW. Ujrzałem MAGICZNY OBRAZ złotowłosej syreny.
Przetarłem oczy.
– Babciu! – Zawołałem w stronę kuchni. – Czy do tej zupki nie wpadł ci przypadkiem jakiś muchomorek?!

◊ ◊ ◊

Warsztaty dwudzieste szóste

Z gimnazjalistami z Drzonkowa ułożyliśmy opowieść o narwanym gołębiu, który w przykrych okolicznościach dowiaduje się o śmierci pradziadka.

W SPADKU PO PRADZIADKU

NIEBIESKOOKI GOŁĄB wpatrywał się we mnie złowrogo. Rzucił KASZTAN na środek stołu i wysyczał:
– BRZYDKI kolego, masz duży problem.

– Jaki znów problem?
– Tykający KASZTAN pod poduszką, czegoś takiego pożałujesz. Wypcham cię MUCHOMORAMI.
– Po pierwsze to NIE KASZTAN, ale budzik. NIE ode mnie, ale od twojego pradziadka. A po trzecie sam się wypchaj muchomorami.

◊ ◊ ◊

Warsztaty dwudzieste piąte

15 listopada 2016 roku w Czechowicach-Dziedzicach wspólnie z uczniami klas IV C i V C z SP 5 ułożyliśmy opowiadanie niezwyczajne. Wyrazy pisane wielkimi literami to, jak zawsze, te, które uczestnicy zaproponowali na początku zabawy.

PIŁKA Z MIĘSEM, CZYLI PRZYGODA PEWNEGO KUCHARZA

– O już TRĄBI, czas na MIELONE.
CHŁOPIEC rzucił PIŁECZKĘ DELFINOWI i chwycił PATELNIĘ.
-Tfu! Chcesz żebym się udławił tą BŁYSKOTKĄ?! Weź sobie to COŚ! – Wydarł się DELFIN i wypluł piłkę. Ta trafiła CHŁOPCA prosto w GŁOWĘ tak, że OKULARY wpadły z pluskiem do basenu.
– ŁADNIE. Jak ja teraz bez OKULARÓW przyrządzę MIĘSO?
– Oddam ci te OKULARY, ale pod jednym warunkiem. – Warknął DELFIN. – Przestaniesz mnie dręczyć durnymi PIŁECZKAMI. Zmiel je najlepiej razem z tym MIĘSEM. I wreszcie będzie spokój!

KONIEC

Warsztaty Słowa w Czechowicach-Dziedzicach

◊ ◊ ◊

Warsztaty dwudzieste czwarte

W Nowej Prywatnej Szkole w Milanówku powstało opowiadanie niecodzienne. Ma intrygujący wstęp, zwrot akcji i sympatyczną pointę. Cóż więcej potrzeba! I wykorzystaliśmy wszystkie słowa zaproponowane przez uczniów klasy IV K, V D oraz VI M. Dziękuję za wspólną przygodę!

ODKURZACZ-NERWUS I PLACEK-FILOZOF

ODKURZACZ zawył, zakaszlał i wściekle podskoczył, po czym ruszył w pościg z PIORUNUJĄCĄ prędkością. PLACEK czmychnął. 
– Uaaaaa…. – Pognał z wrzaskiem po POMARAŃCZOWYCH KAFLACH.
– DOBRA! Mam cię! – zawołał ODKURZACZ do skrytego za CEGŁĄ  placka. – Masz COŚ na swoje usprawiedliwienie?! – ryknął.
– Yyyyy….. to nie jest tak, jak myślisz. ŹDZIEBEŁKO się mylisz. Ta KIEŁBASA… wiesz, to miał być taki prezent… no… bo cię LUBIĘ. Na urodziny! Sto lat! Skąd mogłem wiedzieć, że wessiesz ją w całości i zatka ci tę twoja rurę?…

KONIEC

◊ ◊ ◊

Warsztaty dwudzieste trzecie

W Konstancinie-Jeziornej łatwo nie było. Ale nigdy nie jest łatwo. Grunt, że się udało. Powstał „Dziki omen”.

DZIKI OMEN

Ledwie go zobaczyłem, pożałowałem, że nie mam z sobą swojego kałacha. W świetle padającym zza firanki ujrzałem wykrzywioną w uśmiechu twarz.
– Mamo – wyszeptałem.
– Mama ci nie pomoże. – Usłyszałem chrapliwy głos.
Nieznajomy w przebraniu klauna zbliżył się do łóżka.
– Drrrrrrrrrrrrrrryń!!! – Zabrzęczał wściekle budzik. Usiadłem na kołdrze i przytuliłem pluszowego PEGAZA.

Nigdy więcej KORNISZONÓW przed spaniem, pomyślałem.

KONIEC

◊ ◊ ◊

W Dąbiu

7 kwietnia 2016 roku uczniowie klasy VI szkoły podstawowej oraz I gimnazjum ułożyli takie oto opowiadanko:

TŁUSTY CZWARTEK

Wysmarowałem się caluteńki masłem. Ruszyłem do dżungli. Siadłem pod największym w lesie drzewem i czekałem. Wtem poczułem, że coś ciągnie mnie za włosy.
– Auuu… 
Poderwałem się na równe nogi. Spośród liści spoglądała roześmiana twarz gorylka.
– Zlatan, czyś ty zwariował!
– To chyba nie ja tu wyglądam na wariata.
– Nie strugaj bohatera. Siadaj, zaczynamy lekcję. I nie mędrkuj, bo znów dostaniesz uwagę.
Rozległ się dzwonek, dzieciaki siadły w ławkach.
Otworzyłem plecak, wysypałem na trawę kostki masła i zawołałem:
– Smarujemy się wszyscy… i kładziemy na słońcu. Dzisiaj wam się upiecze.

◊ ◊ ◊

Akademia Wiedzy i Umiejętności Wszelakich w Przeźmierowie

11 lutego 2016 roku w Szkole Podstawowej w Przeźmierowie powstała bajka o Wilku i Lisie (z morałem) oraz dwuznaczna relacja z pewnej nocnej wyprawy do ogrodu.

AWANTURA WŚÓD DRZEW

– Kto znów ZŻARŁ moje tulipany?! – wrzasnął WILK i z wściekłością cisnął wazonem o ziemię.
– Ja chyba wiem kto – odezwał się nieśmiało LIS.
– Gadaj, jeśli ci ŻYCIE miłe!
– Yyyy… czekaj… te, tam… no, PTAKI – wydukał LIS wskazując CHMURY.
– Chyba ci odgryzę tę rudą kitę, cwaniaku. Widziałeś kiedyś w naszym LESIE PTAKI? – warknął WILK.
Ale LISA już NIE było. Pędził przez LAS w stronę JEZIORA. Wskoczył do wody i dał nura. Po chwili pośród bulgotu wypłynął na powierzchnię wielki bukiet KWIATÓW. WILK stanął na brzegu. Długą chwilę spoglądał w milczeniu na unoszące się na falach fioletowe tulipany.
– KWIATY odzyskałem – westchnął zrezygnowany. – Ale skąd ja wezmę nowy wazon?

KONIEC

Ułożyli: Matylda, Artur, Emilia, Łukasz, Kaja, Natasza, Martyna, Paulina, Miłosz, Hania, Kinga i Łukasz pomiędzy 10:50, a 11:37.

TAJEMNICA KSIĘŻYCOWEGO JEDNOROŻCA

Ledwie wysunąłem CEGŁĘ z muru, oślepiło mnie ostre ŚWIATŁO. Poczułem, że tajemnicza siła unosi mnie w górę. Jak gdybym sunął po TĘCZY w kierunku KSIĘŻYCA.
– Smarkaczu, nie podglądaj mojej RODZINY! – usłyszałem znajomy głos tuż przy uchu. Nade mną stał sąsiad z siekierą w dłoni.
– Panie Andrzeju – wydukałem. – Ja tylko chciałem…
– No co chciałeś? MOŻE mi powiesz, że chciałeś pomóc w rąbaniu DRZEWA?
Wtedy przybiegła Basia, córeczka sąsiadów. W samą porę!
– Tato, gdzie mój JEDNOROŻEC? – Zapłakana szarpała ojca za nogawkę.
– No właśnie – odezwałem się. – Chciałem oddać tego pluszowego JEDNOROŻCA. Mój pies UPROWADZIŁ go z waszego ogrodu.
– Przecież wy nie macie żadnego psa! – odparł sąsiad. – Jeszcze jeden tak numer, a pożałujesz – dodał i pogroził mi siekierą na pożegnanie.

KONIEC

Ułożyli: Emilia, Kacper, Wiktor, Agata, Natalia, Ola, Emilia, Marysia, Agata, Maks, Dawid i Łukasz pomiędzy 12:25, a 13:10.

◊ ◊ ◊

Nocna jazda, kłótnia przyjaciół i awantura przy świątecznym stole

11 grudnia 2015 roku w Prywatnej Szkole Podstawowej nr 6 Sióstr Niepokalanek w Warszawie między godziną 8:30, a 11:30 powstały trzy opowieści. Senne majaki nocnego kierowcy (klasa VI A), kłótnia przyjaciół na szkolnym korytarzu (klasa VI C) i scenka rodzajowa przy świątecznym stole (klasa VI B). Oto one:

NOCNA JAZDA ARESA

 BESTIA narzuciła SZLAFROK, podeszła do okna i uchyliła firankę.
– Co tam się dzieje? Wojna?
SOSNY leżały połamane, w BOISKU ziała ogromna dziura. BESTIA zbliżyła się i zajrzała w mroczną czeluść. Sięgnęła do kieszeni, wyciągnęła ZIEMNIAKA i cisnęła w dół niczym KAMIEŃ. Cisza. Ostrożnie wlazła do dziury. Na samym dnie lśniło coś w TĘCZOWEJ poświacie.
– ASTRONAUTA, METEOR, czy jakieś WYIMAINOWANE PENDOLINO?
Podeszła. Śnieżnobiały JEDNOROŻEC krzątał się przy palenisku. ZAWDY rozbił JAJKO i wrzucił SER na patelnię.
– O ty wyprawiasz?! – krzyknęła BESTIA.
– Śniadanie robię. PRZEFORSOWANY jestem. Pamiętasz przepis na omlet z serem?

Tiiiiiii… gdzieś pod czaszką rozległ się przeciągły klakson. Usłyszałem pisk opon SAMOCHODU. LAPTOP z hukiem poleciał na podłogę. Grzmotnąłem głową o kierownicę.
– Muszę zrobić przerwę, bo zasnę za kółkiem – mruknąłem.

 KONIEC

◊ ◊ ◊

KUJON i PREZYDENT

 – KUJON z ciebie!
– A ty jesteś MONOCHROMATYCZNY.
– No chyba ty!
– NIE wyobrażasz sobie, drogi BOBIE, ile to ORKI, zdobyć wykształcenie. Żeby godnie ŻYĆ, mieć więcej niż na CHLEB z MASŁEM.
BOB chwycił książki i cisnął nimi o podłogę.
– Sam sobie jedz CHLEB z MASŁEM, stary KONIU. – Rzucił i odszedł.
– Moje podręczniki do HISTORII – jęknął Jim zbierając książki. – To jakieś DEJA VU, jakiś czeski FILM. On jest taki nieokrzesany, gwałtowny, NIEPRZEWIDYWALNY. I te jego braki intelektualne. Nie odróżniłby LAMOROŻCA od JEDNOROŻCA. Ach, kiedyś pożałuje. Będzie kopał rowy, a ja zostanę PREZYDENTEM.

 Ciąg dalszy przeczytacie w opowiadaniu „Jak Bob został prezydentem”.

KONIEC

◊ ◊ ◊

AWANTURA WIGILIJNA

 – BOŻENA, co robią KURCZAKI na stole?! Nie będziemy tego JEŚĆ. Przecież dziś WIGILIA!
– Piotruś, nie gorączkuj się tak. Gdzie ty tu widzisz KURCZAKI?
– No tu! A co to niby jest? JASZCZURKA w KECZUPIE? Stek z JEDNOROŻCA? ŻABA w PISTACJACH? No KURCZAKI jak byk!
– Piotruś, sam jesteś kurczak. Przecież to ZIEMNIAKI w JOGURCIE ŻURAWINOWYM.
– A skąd pomysł na ZIEMNIAKI i JOGURT?!
– Z KOMPUTERA.
– Co ty wygadujesz! Przecież my nie mamy KOMPUTERA.
– Ups… masz rację. Nie mamy.
BOŻENA uśmiechnęła się tajemniczo i zerkając ukradkiem na wielki pakunek pod choinką, postawiła na stole półmisek z karpiem.

KONIEC

◊ ◊ ◊

Warsztaty szesnaste

28 października 2015 roku około godziny 14:00 wspólnie z uczniami Prywatnego Gimnazjum nr 8 w Warszawie ułożyliśmy balladę drwalską. Udało się. Drwal nam barwny wyszedł, bo niedorajda, alkoholik i maminsynek. A i pingwin niczego sobie, wymądrza się, choć ani pingwinem nie jest, ani tak na serio nie istnieje…

PIŁEŚ, NIE RĄB
czyli BALLADA O OSTATNIM PALCU

Siekiera przecięła SZNURÓWKI i ugrzęzła w PODESZWIE. Z buta wypadł na trawę mały palec. Krew wyciekła na porastający łąkę ROKITNIK.
– Oto straciłem ostatni paluszek – westchnął ze smutkiem DRWAL.
– A tyle ci wciąż powtarzam o ABSTYNENCJI – mruknął siedzący na KONDENSATORZE PINGWIN.
– NIE truj mi tu! Bo użyję tego palca jako CZOPKA i będzie cię trzeba DEFIBRYLOWAĆ – warknął DRWAL.
Z nagła rozległo się wołanie:
– Co się znów tak guzdrzesz? TOSTY już gotowe! 

– Idę, mamo! – DRWAL podniósł z ziemi palec, zebrał poszatkowane AGLETY* i poczłapał do domu na śniadanie.

PINGWIN zeskoczył z KONDENSATORA i zaczął tarzać się w zakrwawionym ROKITNIKU.
– PROTISTY, MANDRYLE, abstynenci i tyle… – Zaśpiewał, po czym rozpłynął się w powietrzu.

KONIEC

* Aglet – końcówka sznurówki.

◊ ◊ ◊

Wakacyjna usypianka

Poniższą sympatyczną usypiankę wakacyjną ułożyły (z moją niewielką pomocą) dzieci z klasy III B ze Szkoły Podstawowej nr 20 Fundacji Szkolnej w Warszawie w dniu 18 czerwca 2015 roku pomiędzy godziną 12:40, a 13:23.

USYPIANKA DLA BIAŁEGO KOTKA

– Tyle PODRÓŻUJĘ, ale takiej WYPRAWY jeszcze nie miałam. – Zaczęła swą opowieść JASZCZURKA, gdy BIAŁY KOTEK rozsiadł się już wygodnie na WYCIERACZCE.

Ledwie ruszyłam, AUTO ugrzęzło w piachu. Pchałam, ciągnęłam i nic. Wystawiłam trójkąt, wywiesiłam FLAGĘ i czekałam na pomoc… trzy godziny. W końcu usłyszałam donośne tupanie. Na horyzoncie ukazał się wielki SŁOŃ. Na jego grzbiecie siedział PIES w mundurze, POLICJANT.
–  Tu nie wolno parkować. Piszemy mandacik. – Zawarczał.
– YYYY… – Zaniemówiłam. Z jego miny wywnioskowałam, że PRAWDOPODOBNIE nic nie UHANDLUJEMY. Rozejrzałam się, chwyciłam patyk i rzuciłam go w krzaki.
– Aport! – krzyknęłam.
POLICJANT dał susa za patykiem. Wtedy spojrzałam SŁONIOWI prosto w oczy.
– A ty jesteś GŁUPI! – Syknęłam i pokazałam mu język. Rozgniewany SŁOŃ tupnął. Samochód SKOCZYŁ w górę. Dałam gaz do dechy i wróciłam do domu.

Miau!, westchnął BIAŁY KOTEK, zwinął się w kłębek i smacznie zasnął.

KONIEC

Za zaproszenie dziękuję serdecznie Monice Jurek, mamie Kacpra.

◊ ◊ ◊

W Brzozie

Cóż wspólnego mają zegar, ksiądz, krew i odkurzacz? Trwało 45 minut, ale w końcu doszliśmy! My, czyli klasa VI A ze szkoły w Brzozie k. Bydgoszczy i Łukasz Wierzbicki bierzemy wspólnie zbiorową odpowiedzialność za poniższe opowiadanie. Wyrazy pisane wielką literą to słowa, które zaproponowali na początku zabawy uczestnicy warsztatów. 15 czerwca 2015 roku.

Warsztaty Słowa w Brzozie (fot. Gosia Kulesza)   Walczymy... (fot. Gosia Kulesza)

TAJEMNICA KRWAWIĄCEGO ODKURZACZA

ZEGAR wybił ósmą. KSIĄDZ wstał z łóżka i postawił bose stopy w szkarłatnej kałuży zbierającej się wokół ODKURZACZA.
– Czy mnie OCZY mylą? Znowu… – mruknął.
Wtedy usłyszał pukanie. Przerażony nakrył ODKURZACZ sutanną i podszedł do drzwi. Ujrzał policjanta. Młodzieniec stał w progu z BANANEM w dłoni.
– Dzień dobry! Szukam CONCHITY. Podejrzewamy ZABÓJSTWO – oznajmił.
– Świeć Panie nad jej duszą – westchnął KSIĄDZ. – Jeśli znajdziecie ciało, pomogę z organizacją POGRZEBU. I wywieszę nekrolog na parafialnej TABLICY.
– Czy mógłbym rozejrzeć się po plebanii?
– Zapraszam, ale nie mam tu niczego ciekawego.
Policjant przekroczył próg, pośliznął się na skórce od BANANA, fiknął kozła i niczym ODRZUTOWIEC wpadł w spowity w sutannę ODKURZACZ. Unurzany w KRWI poderwał się, wyszarpnął BROŃ z kabury i wrzasnął:
– Zdecydowanie mamy tu coś bardzo ciekawego!!!
KSIĄDZ wybuchnął gromkim ŚMIECHEM.
– To mój ODKURZACZ. Zawsze leci mu KREW, gdy jest przemęczony. A wczoraj dostał naprawdę niezłą SZKOŁĘ.

KONIEC

◊ ◊ ◊

W SP 211 w Warszawie

Na Warsztatach Słowa każdy z uczestników zabawy podaje wybrane przez siebie słowo, a potem wspólnie ukladamy z zebranych słów historię. Uczymy się zaczynać, rozwijać, kończyć opowieść. Uczymy się, czym jest zwrot akcji. Synonim. Pointa. Scenariuszom  nie ma końca…

11 czerwca 2015 roku w SP 211 w Warszawie grupa twórców była liczna i żywiołowa… ale się udało! Oto efekt naszej pracy. Słowa pisane wielkimi literami to te, które na początku spotkania zaproponowali uczestnicy: Dominik, Mateusz, Kacper, Romek, Alan, Tomek, Damian, Nikodem, Maks, Magda, Alek, Gabrysia, Julianna, Mania, Zosia, Oliwia, Patryk, Maciek, Michał, Omar, Roksana, Magda, Jaś, Wiktor, Zosia, Lucjan, Filip, Franek, Maja, Kinga, Nikola, Tosia, Marta, Arek i Kacper.

CHEMIA, wielka PRZYGODA

Ledwie zaczęła się lekcja CHEMII, z hukiem otworzyły się drzwi. Do klasy wszedł SFINKS.
– Czy ktoś zamawiał KAWĘ? – spytał.
– Ja zamawiałem! – zawołał TYGRYS z ostatniej ławki. – Nie mam czym popić KIEŁBASY.
– A skąd ty wziąłeś KIEŁBASĘ?! – Oburzył się LEW.
– Znalazłem w SZAFIE.
– Tak?! To moja SZAFA! I w takim razie moja KIEŁBASA. – Warknął LEW.
Skoczyli sobie do gardeł. INTENSYWNE ZAPASY trwałyby bez końca, gdyby nie rozdzieliły ich KOLEŻANKI.
– Proponuję KOMPROMIS – odezwał się SŁOŃ. – Pokroję ją na plasterki.
Z nożem w trąbie zbliżył się do KIEŁBASY. Wtedy KIEŁBASA podskoczyła z przeraźliwym piskiem.

– Oj, głuptaki! Przecież to nie żadna KIEŁBASA, tylko SKOLOPENDRA*! – Roześmiał się SFINKS. – Skoro tak, wracam POCIĄGIEM na PUSTYNIĘ do EGIPTU. A KAWĘ sam wypiję – dodał. I wyszedł.

KONIEC

*Skolopendra to wij, nieprzyjemny robal do złudzenia przypominający kiełbasę.

Za zaproszenie do SP 211 dziękuję serdecznie Dorocie Konowrockiej!

◊ ◊ ◊

Warsztaty na Winiarach

20 maja 2015 roku, między godziną 11:02, a 11:47 w Szkole Podstawowej 27 w Poznaniu Ania, Zuzia, Maja, Ola, Marysia, Nikola, Magda, Michalina, Adrian, pani Beata i Łukasz Wierzbicki ułożyli taką oto powiastkę:

SZKODNIK O PÓŁNOCY,
czyli KARTKA Z PAMIĘTNIKA NIUNI

 – Aaaa!!! Ten CHRZĄSZCZ jest STRASZNY!!! – wydarła się NIUNIA.
PAPUGA wyjrzała spod kołdry, przyczesała nastroszone PIÓRA i wymamrotała:
– Co to za a… awantura… w środku nocy?
– Spójrz, co on narobił! Wygryzł wszystkie LITERY „O” z naszych KSIĄŻEK! Co zrobić z taką zarazą!?
– Najlepiej sprawdzić w ENCYKLOPEDII.
PAPUGA zdjęła z półki opasłe tomisko.
– Ejże, w ENCYKLOPEDII też są same DZIURY. Chrupka, chrzan, chrząknąć… jest! CHRZĄSZCZ. Paskudny szkodnik. Wyżera litery, najchętniej zjada samogłoski. Zwalczać za pomocą PSA.
– Zaraz, zaraz – szczeknęła NUNIA. – Przecież ja jestem PSEM! Hau, hau!
Wyszczerzyła kły, kłapnęła paszczą i pożarła owada.
– Kompletna DEZINFRMACJA – mruknęła PAPUGA i wskoczyła z powrotem pod kołdrę.

Warsztaty na Winiarach   Z pomocą słownika

◊ ◊ ◊

Warsztaty słowa (fot. Urszula Wacławczyk)   Szukamy słów (fot. Urszula Wacławczyk)

W SP 29

15 października 2014 roku w Szkole Podstawowej 29 w Warszawie ciężko pracowali: Zosia, Pola, Adela, Kuba, Ala, Wiktor, Filip, Leo, Karolina, Stasiu, Jagna, Ola, Zosia, Anielka, Maja , Olivier, Julia, no i Łukasz. Oto efekt:

ZEMSTA KOŚCIOTRUPA

Paciaciak leżał na ziemi w kałuży krwi. Jeszcze oddychał.
– Czy ktoś mnie związał? – wystękał podnosząc się z ziemi.
Motor zawarczał w oddali, po chwili zapiszczały opony.
Mężczyzna w mundurze zeskoczył z motocykla i pochylił się nad rannym.
– Posterunkowy Lewandowski – przedstawił się. – Co się stało?
– Chciałem strzelić gola, kopnąłem piłkę, a tu okazało się, że to czaszka.
– To niemożliwe! Skąd czaszka na boisku?!
Wtedy usłyszeli grzechot kości. Poderwali się. Przez murawę pędził bezgłowy kościotrup. Z prędkością lasera.
– Teraz wszystko rozumiem – westchnął Lewandowski.

KONIEC

◊ ◊ ◊

W KAŹMIERZU

21 maja 2014 roku w bibliotece w Kaźmierzu spotkali się: Kasia, Elwira, Julka, Karolina, Janek, Otylia, Zosia, Marysia, Julka, Dominika, Monika i Łukasz. W wyniku spotkania powstał krótki romans opowiadający o pewnej bardzo praktycznej artystce. Słowa wytłuszczone to te, które na początku zabawy zaproponowali jej uczestnicy.

POMIDOROWA  PRZYGODA

Olbrzymi czerwony pomidor plasnął aktorkę prosto w czoło. Publiczność  buczała i gwizdała.
– Skoro tak, odchodzę! – Zarzuciła na ramię szal z piór i zeszła ze sceny z gracją żyrafy.

Słońce już  wstawało, a ona wciąż siedziała i płakała. Wtem usłyszała nieśmiałe:
– Dzień dobry…
Brunet w mundurze, obłędnie przystojny, trzymał w ręku bukiet polnych kwiatów.
– To dla pani. Zerwałem na łące. Ja jestem panią zachwycony – wydukał.
Aktorka otarła łzy.
– Dziękuję. Jaki  pan miły. To ja zapraszam na obiad!
– O! A co będzie na obiad? – zainteresował się.
Zmarszczyła brwi, podrapała się po głowie i mruknęła:
– Pomidorówka.

Warsztaty słowa w Kaźmierzu... W Kaźmierzu...

◊ ◊ ◊

NA TARGACH KSIĄŻKI

2 marca 2014 roku na Poznańskich Spotkaniach Targowych Książka dla Dzieci i Młodzieży spotkali się: Emma, Blanka, Kaja, Mila, Lena, Julka, Emilka, Mateusz, Ula, Dorotka, Lulu i Łukasz. Wspólnie ułożyli taką oto przygodę:

FAŁSZYWY ALARM

– Spaliłem ciasto! – wrzasnął królik na widok czarnego dymu dobywającego się z kuchni.
W tej samej chwili rozległo się pukanie, królik otworzył drzwi i zobaczył kotkę w kapeluszu z pomelo.
– Dzień dobry,  moje słońce. Przyszłam po tort.
– Mam złą wiadomość, ciasto się spaliło.
– To co my zrobimy? Co to za urodziny bez tortu!
Nagle w drzwiach kuchni pojawił się chomik. W ustach miał papierosa i dymił, jak lokomotywa.
– Witajcie moje  gwiazdy – odezwał się. – Ciasto gotowe! Udało się znakomicie!

Układamy słowa Słowa...

◊ ◊ ◊

ÓSME WARSZTATY

Warsztaty (fot. Justyna Migacz-Martynowska)24 października 2013 roku między godziną 12:15 i 13:03 w budynku B Szkoły Podstawowej nr 122 w Łodzi uczniowie klas IV-VI ułożyli przy moim skromnym udziale taką niecodzienną opowieść (słowa wytłuszczone to słowa zaproponowane na początku spotkania przez uczestników). Za zaproszenie dziękuję Justynie Migacz-Martynowskiej.

INTERFERENCJA

Zabiję ją ! – wrzasnął Pingwin, chwycił nóż i wyskoczył przez okno. Na podwórku ujrzał stos owoców.
– Wczoraj tego tu nie było – mruknął zdumiony. Zaczął rozgarniać kokosy i ananasy. Wtem spod owoców wyjrzała Foka, była zaplątana w linkę z bielizną.
– Cześć Pingwin, po co ci ten nóż ? – zapytała.
– Ktoś mi podwędził bokserki w kropki – warknął w odpowiedzi.
– Proszę bardzo, masz swoje gacie, nerwusie.
Pingwin chwycił bokserki, zajrzał do środka i wykrzyknął:
Nie ma!
–Czego nie ma? – spytała niewinnie Foka.
– No mojej mlecznej czekolady.
– Tu ją znajdziesz – odparła wskazując na swój brzuch.
Pingwin rozpłatał Fokę i wyciągnął czekoladę.
–Tyle hałasu o tabliczkę czekolady ? – zdziwiła się Foka.
– Tak! W tej czekoladzie ukryłem bilety na mecz Widzewa Łódź!
Niedoszły morderca spojrzał na brzuch Foki. Nagle zrobiło mu się przykro.
– A może poszłabyś ze mną na ten mecz ? – zaproponował.
– Nie fantazjuj, za ten numer z nożem kończę naszą przyjaźń.

◊ ◊ ◊

W POLSKIEJ SZKOLE W CAVAN

I co było dalej?... (fot. Leszek Imiołek) 12 października 2013 roku między godziną 14:00, a 14:40 uczniowie Szkoły Polskiej w Cavan w Irlandii (przy mojej niewielkiej pomocy) ułożyli taką oto historię w dwóch zupełnie różnych w swym wydźwięku wersjach:

OBIAD, CZYLI HISTORIA GARŚCI KŁAKÓW – wersja romantyczna
– Robot umarł. – Zmartwił się miś koala. – To dopiero klops. Jak ja teraz ugotuję obiad?!
Westchnął i spojrzał przez okno. Ujrzał zebrę.
– Dzień dobry. Jesteś okropnie smutny, misiu– wołała z daleka.
– Jak mam się cieszyć gdy  robot kuchenny mi umarł.
– Ja się tym zajmę.  Uczyłam się kiedyś w szkole o robotach.
Zebra chwyciła śrubokręt i zabrała się do roboty.
Bzzzzzz, zabrzęczało po chwili.
– Brawo – wykrzyknął miś. – Jak to zrobiłaś?
– Chcesz wiedzieć, dlaczego się zepsuł? Spójrz w lustro! – Zebra wyciągnęła włosy z silnika.
– To moje kłaki. – Przyznał koala. – Jak ci się odwdzięczę?
– Mógłbyś mnie zaprosić na obiad…
Miś bez słowa narzucił obrus, rozstawił świece i zamówił pizzę.  (I żyli długo i szczęśliwie)
OBIAD, CZYLI HISTORIA GARŚCI KŁAKÓW – wersja mroczna
– Robot umarł. – Zmartwił się miś koala. – To dopiero klops. Jak ja teraz ugotuję obiad?!
Westchnął i spojrzał przez okno. Ujrzał zebrę.
– Dzień dobry. Jesteś okropnie smutny, misiu – wołała z daleka.
– Jak mam się cieszyć gdy robot kuchenny mi umarł.
– Ja się tym zajmę.  Uczyłam się kiedyś w szkole o robotach.
Zebra chwyciła śrubokręt i zabrała się do roboty.
Bzzzzzz, zabrzęczało po chwili.
– Nieźle – stwierdził miś. – Jak to zrobiłaś?
– Chcesz wiedzieć, dlaczego się zepsuł? Spójrz w lustro! – Zebra wyciągnęła włosy z silnika.
–To moje kłaki. – Przyznał koala. – Jak ci się odwdzięczę?
– Mógłbyś mnie zaprosić na obiad…
– Obiad?! Przenigdy! Mam już żonę przecież!
OBIAD, CZYLI HISTORIA GARŚCI KŁAKÓW (wersja A – romantyczna)
Robot umarł. – Zmartwił się miś koala. – To dopiero klops. Jak ja teraz ugotuję obiad?!
Westchnął i spojrzał przez okno. Ujrzał zebrę.
– Dzień dobry. Jesteś okropnie smutny, misiu– wołała z daleka.
– Jak mam się cieszyć gdy  robot kuchenny mi umarł.
– Ja się tym zajmę.  Uczyłam się kiedyś w szkole o robotach.
Zebra chwyciła śrubokręt i zabrała się do roboty.
Bzzzzzz, zabrzęczało po chwili.
– Brawo – wykrzyknął miś. – Jak to zrobiłaś?
– Chcesz wiedzieć, dlaczego się zepsuł? Spójrz w lustro! – Zebra wyciągnęła włosy z silnika.
– To moje kłaki. – Przyznał koala. – Jak ci się odwdzięczę?
– Mógłbyś mnie zaprosić na obiad…
Miś bez słowa narzucił obrus, rozstawił świece i zamówił pizzę.  (I żyli długo i szczęśliwie)
 
OBIAD, CZYLI HISTORIA GARŚCI KŁAKÓW (wersja B – mroczna)
Robot umarł. – Zmartwił się miś koala. – To dopiero klops. Jak ja teraz ugotuję obiad?!
Westchnął i spojrzał przez okno. Ujrzał zebrę.
– Dzień dobry. Jesteś okropnie smutny, misiu – wołała z daleka.
– Jak mam się cieszyć gdy robot kuchenny mi umarł.
– Ja się tym zajmę.  Uczyłam się kiedyś w szkole o robotach.
Zebra chwyciła śrubokręt i zabrała się do roboty.
Bzzzzzz, zabrzęczało po chwili.
– Nieźle – stwierdził miś. – Jak to zrobiłaś?
– Chcesz wiedzieć, dlaczego się zepsuł? Spójrz w lustro! – Zebra wyciągnęła włosy z silnika.
– To moje kłaki. – Przyznał koala. – Jak ci się odwdzięczę?
– Mógłbyś mnie zaprosić na obiad…
– Obiad?! Przenigdy! Mam już żonę przecież!

◊  ◊  ◊

na plazy

W SZKOLE NA SARMACKIEJ

11 czerwca 2013 roku między godziną 13:18, a 13:54 w SP 48 w Poznaniu opowieść wakacyjną z wampirem i mumią w rolach głównych ułożyli: Gabrysia, Joasia, Maja, Kuba, Piotrek, Radek, Martyna, Wiktoria, Amelka, Karolina, Małgosia, Dominika, Adam, Kuba, Janek, Eryk, Igor, Karolina, Kuba, Kuba, Patryk, pani Magda, pani Ania i Łukasz Wierzbicki. Słowa wytłuszczone to te, które na początku tej nietypowej lekcji zaproponowali uczestnicy zabawy.

 

ŚNIADANIE NA PLAŻY

– Hurrra! Wakacje! – zawołał Wampir na dźwięk ostatniego dzwonka. Wrzucił do walizy legwana, piłkę, zatrzepotał skrzydłami niczym papuga i poszybował… Koło południa wylądował na plaży.
– Zgłodniałem, muszę coś zjeść – mruknął i zajrzał do walizy. – A gdzie mój legwan?! – Zmartwił się.
W walizce była wieeelka dziura.
– Ech – westchnął i siadł na piasku. Wtedy ujrzał statek. Pruł taflę jeziora, nad nim krążyły wydrzyki, z pokładu uśmiechał się Klaun.
– Przyjacielu, czy nie widziałeś mojego legwana? – spytał Wampir.
– Widziałem. Mam go tutaj – odparł Klaun. – Podzielmy się nim po połowie. – Zaproponował.
– Doskonale! Przepiłuję gada, mam w walizce piłkę. – Ucieszył się Wampir. – Wolisz ogonek czy główkę? – spytał.
– Poproszę główkę. – Klaun mlasnął językiem.
Zasiedli do śniadania podśpiewując wesoło „la la la”. Usłyszała to Mumia i wystawiła łeb z piasku.
– Ale jestem głodna! Podzielcie się śniadaniem, a dam wam pierścionek z klejnotem.
– Główkę, czy ogonek?
– Poproszę główkę. – Mumia mlasnęła jęzorem i rzuciła Klaunowi pierścionek.
– Czy to pierścionek zaręczynowy? – Zdziwił się Klaun.
– Oczywiście, że tak!
Klaun rzucił się na Mumię i ucałował ją gorąco. Wsiedli na statek i odpłynęli. Grali w kręgle, zagryzali legwana, delfiny skakały radośnie, słońce połyskiwało romantycznie wśród fal.

A Wampir

(c.d.n.?)

Zabawa na plaży

◊ ◊ ◊

W Księgarni z Bajki...WARSZTATY W BAJCE

W wieczór andrzejkowy między godziną 19:25, a 20:12 w Księgarni z Bajki w Poznaniu wspólnie z Jankiem, Mają, Oliwią, Tomkiem, Julią, Krzysiem, Aleksem, Mileną, Sebciem, Karoliną, Rysiem, Mikołajem, Tymkiem, Mateuszem, Michałem, Krzysiem i Patrykiem oraz ich rodzicami stworzyliśmy poniższą mroczną opowieść. Słowa  wytłuszczone to wyrazy zaproponowane na początku spotkania przez dzieci.

CO WIDZIAŁ NIETOPERZ. OPOWIEŚĆ ANDRZEJKOWA

Czarownica z kotem na głowie wyleciała z lasu, siadła za fortepianem i już chciała rozpocząć koncert, gdy z wnętrza instrumentu wydobyło się rykliwe ziewnięcie.
– Na kościotrupa! A to co za duchy!!!
Klapa fortepianu uchyliła się i wychynęła paszcza. Tłusta i śmierdząca.
– A ty kim jesteś?! – spytała czarownica.
– Nie wiem kim jestem, jeszcze myślę – zamruczał nieznajomy.
– Wyglądasz trochę jak hipopotam.
Wtedy postać w fortepianie podskoczyła jak oparzona i wydarła się:
– Aaaaaa!!!! Coś mnie użarło w tyłek.
Prosto na klawiaturę wyskoczyła świnka morska. Szczerzyła ząbki niczym wilkołak.
– No i mi się  przypomniało – warknął tajemniczy gość. – Jestem mumią. Skryłem się tu przed piratami i zasnąłem.
– Piraci! Też ich nie lubię. To oszuści. Sprzedali mi kiedyś nosorożca, a okazało się, że to zombi.
– Ty mi się nawet podobasz – westchnęła mumia. – Tak, zakochałem się. Czuję, że to miłość. Ożenisz się ze mną?
– Odpowiem krótko: tak.
Mumia rzuciła się na czarownicę i zaczęła ją całować.
–  Ale jaja! – rozległ się chrapliwy głos pod sufitem. Nietoperz spadł z żyrandola prosto na kota i obaj wpadli z łomotem do fortepianu.

◊ ◊ ◊

namiot slowa 28 XCZWARTE WARSZTATY

Policyjna opowieść z pogranicza kryminału i fantastyki naukowej powstała 28 X 2012 roku między 12:17, a 12:40.

Tworzyli: Julia, Hania, Staś, Maks, Agatka, Marysia, Jacek i Łukasz Wierzbicki. Postanowiłem w końcowej wersji tekstu opowiedzieć wszystko z pozycji jednego z policjantów.

Efekt wydaje się fantastyczny.
Oceńcie sami!

W Namiocie 28 X... W niedzielę na Placu Wolności...

OPOWIEŚĆ POLICYJNA

Staliśmy oparci o samochód i mierzyliśmy prędkość pojazdów.
Nie wierzę! Pięćset kilometrów na godzinę! – wydarł się nagle Jacek.
Zielony kosmita na czerwonym kucyku galopował środkiem autostrady. Minął nas niczym rakieta. Włączyliśmy syrenę i ruszyliśmy w pościg. Wielka ciężarówka leżała na poboczu do góry kołami. Wąsaty kierowca wyczołgał się z szoferki.
– Właśnie jadłem bułkę, gdy jakiś ufoludek przydzwonił mi w kufer! – poskarżył się.
Wcisnęliśmy gaz i pognaliśmy dalej. Wtem ujrzeliśmy przydrożną toaletę. Na trawie siedział kosmita i popijał niebieską lemoniadę. Zahamowaliśmy z piskiem.
– Dzień dobry! – powitał nas kosmita.
– Dzień dobry. Gdzie pana kucyk? – spytałem.
Kosmita wskazał toaletę.
– Robi siusiu.
– Pięćset kilometrów na godzinę! Gdzie wy się tak spieszycie? – spytał Jacek.
– Na statek kosmiczny. Lecimy w podróż poślubną – odparł kosmita.
– Poślubną?! A gdzie pan zgubił żonę? – spytałem.
– Mówiłem przecież, robi siusiu.
– Pięćset kilometrów! Będzie mandat. Zapraszam do radiowozu – odezwał się mój kolega.
– Nie mam czasu. – Kosmita pokręcił zieloną głową. – Statek  za chwilę odleci – wyjaśnił.
W tym samym momencie z przydrożnej toalety buchnął ogień, uniosły się chmury fioletowego dymu. Pani kucykowa wyjrzała przez okienko i zawołała:
– Lecimy! Wsiadaj, kochanie!
Kosmita wskoczył do statku i polecieli.

◊ ◊ ◊

TRZECIE WARSZTATY

W Namiocie Słowa - 27 X 2012 Śnieżyca, wicher i przygruntowe przymrozki nie powstrzymały dzielnych wymyślaczy historii przed kolejnym spotkaniem w Namiocie Słowa na Placu Wolności w Poznaniu. W ostatecznej wersji tekstu podmieniłem żołnierzy na hipopotamy, a wróżkę  na żółwia, ale cały pomysł tej sportowej powiastki powstał 27 X 2012 roku między 12:17, a 12:41 przy wielkim udziale Helenki i Antka. Co się  działo na boisku i jak się skończyło? Przeczytajcie sami…

WIEEELKI MECZ

Żółw gwizdnął na palcach, podrzucił piłkę i schował się do skorupy. Zawodnicy obu drużyn ruszyli do walki. Tak rozpoczął się wielki mecz słoni z hipopotamami… i wtedy… psssssss…
– Ojej, chyba nadepnąłem na piłkę! – zmartwił się jeden ze słoni.
Rzeczywiście. Piłka wyglądała jak naleśnik.
– Poczekajcie, chłopaki. Skoczę do sklepu po nową piłkę! – zawołał żółw i pobiegł.
Słonie i hipopotamy rozsiadły się na trawie. Słoneczko przygrzewało. Po godzinie jeden z hipopotamów zaproponował:
– Panowie, dajmy sobie spokój z tą piłką. To nie ma sensu. Zabawa zawsze kończy się tak samo: pssss… Chodźmy nad rzekę. Wykąpiemy się, popływamy. Będzie fajnie.
Wszyscy poderwali się i popędzili w stronę rzeki, aż zadudniło. Pluskali się cały dzień w wodzie. Wieczorem, gdy słońce zachodziło nad sawanną, usłyszeli:
– Hop, hop! Już jestem! Mam nową piłkę! – To żółw wołał z daleka.
– Piłka?! Ale my już jesteśmy po meczu! – odparł najstarszy ze słoni.
– Po meczu?! Jaki był wynik? – zdziwił się żółw.
– Remis.
– Tak, remis – potwierdził  hipopotam.
– Ale milutko – warknął żółw ze złością.

W zimową sobotę w namiocie W zimową sobotę w namiocie

◊ ◊ ◊

DRUGIE WARSZTATY

W Namiocie Słowa 21 X 2012 21 X 2012 między godziną 13:13, a 13:48 wspólnie z Ivo, Dawidem, Maksem, Martą, Miriam, Martynką, Marysią, Danielem, Mają, Gabrysią, Stasiem, Patrycją, Mają, Alą, Leną, Zosią i Asią opowiedzieliśmy mrożącą krew w żyłach historię dzielnego Krasnoludka – pogromcy węży zatytułowaną Porwanie Księżniczki.

Oto ona.

Aha!
Mam nadzieję, że fani Hipnokobry wybaczą zamianę ich ulubionego gada na Królową Węży w ostatecznej wersji tekstu. ;)

W Namiocie Słowa (fot. Agnieszka Siwiec) Krasnoludek nie wie, co robić (fot. Agnieszka Siwiec)

I co było dalej? A tak się to wszystko skończyło...

PORWANIE KSIĘŻNICZKI

– Aaaaaaa!!!
Księżniczka urodziła się w nocy. Księżyc świecił jasno. Nad wieżą krążyły nietoperze.
– Ona ma w ręku grzechotkę – ucieszyła się  Wróżka.
– To nie grzechotka, to wąż! – przestraszył się Neptun.
– Ssssss – syknął gad, pochwycił Księżniczkę i wyślizgnął się przez okno. Na zamku rozległy się płacz i krzyki.
– Spokojnie, ja się tym zajmę – oznajmił  Krasnoludek. Chwycił miecz i  ruszył Księżniczce na ratunek. Wiele godzin biegł przez las. Spocony i zdyszany wypadł na polanę. Ujrzał strojny namiot. W środku Królowa Węży wiła się wokół maleńkiej Księżniczki.
– Witaj Krassssssnoludku – syknęła. – Porwałam maleńssssstwo, by wręczyć mu prezent. Jak wieszsssss wręczam prezenty tylko w moim namiocie, taką mam zasssssadę.
– Cóż to za prezent? – spytał Krasnoludek.
– Piłka. Okrągła i jasssssna niczym sssssłoneczko
Księżniczka pochwyciła piłkę rączkami i zaśmiała się głośno.
– Mili przyjaciele – przemówiła Królowa Węży – zapraszam wassssss na wssssspólne tańce!
Rozległa się muzyka. Zwierzęta wyskoczyły z lasu i zaczęły pląsać wokół namiotu.
– Uff – westchnął Krasnoludek.
Wziął prysznic, założył piżamkę, przytulił się do pluszowego węża i zasnął.

◊ ◊ ◊

PIERWSZE WARSZTATY

Witamy w namiocie słowa 20 X 2012 roku między godziną 12:15, a 12:46 wspólnie z Polą, Wiktorią, Jackiem, Stasiem, Andrzejkiem, Natalką, Martynką i Zuzią stworzyliśmy opowiadanie o pewnej Sowie.

Efekt możecie podziwiać poniżej.

Słowa wytłuszczone to wyrazy, które na początku spotkania zaproponowały dzieci.

W ostatecznej wersji tekstu zrezygnowałem z udziału Gąsienicy (uważam, że należy się jej osobna przygoda).

20 XI 2012 20 XI 2012

20 XI 2012 20 XI 2012

URODZINOWA PRZYGODA SOWY

Wwwwww… warczały silniki. Niedźwiedź w pośpiechu wsiadał do samolotu.
– Uwaga! Startujemy! – wołała Sowa przez głośniki.
Niedźwiedź rozsiadł się w fotelu, ale po chwili podskoczył i wrzasnął:
– Zapomniałem mojej Małpy!
– Ja oszaleję – westchnęła Sowa i zatrzymała maszynę. W tym momencie przez okno wskoczyła do samolotu wielka żółta małpa. Niedźwiedź odetchnął z ulgą. Polecieli.

Gdy przelatywali nad ogrodem Niedźwiedź wyskoczył z samolotu i otworzył spadochron.
– Przybywasz w samą porę! – powitał go Pies machając radośnie ogonem.
Niedźwiedź otworzył walizę, wyłożył na stół tort śmietankowy i wetknął trzy świeczki.
– A gdzie Sowa? – Zdziwił się Pies. – To przecież jej urodziny!
– Za chwilę wyląduje. Kryjmy się pod stół – odparł spokojnie Niedźwiedź.
Gwizdnęło, łupnęło, załomotało… i na stole wylądowała Sowa.
– Przepraszam za spóźnienie – mruknęła. – Ale to wina Niedźwiedzia. Zaspał na samolot.
Niedźwiedź zrobił minę niewiniątka i wskazał tort.
– Zdmuchuj świeczki, Sowo! Wszystkiego najlepszego!
– Trzy świeczki?! Mam już trzy lata! – Zdziwiła się Sowa, nabrała powietrza… wtem ze środka tortu wyskoczyła Małpa i wydarła się: STO LAT! STO LAT!
Sowa westchnęła:
– Sto lat? Czyli zostało jeszcze dziewięćdziesiąt siedem…

Subscribe
Notify of
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments