23 lutego 2021 roku otrzymałem wiadomość, że Aleksander Doba zmarł podczas wspinaczki na szczyt góry Kilimanjaro w Tanzanii.
Nie wiem, czy śmierć podróżnika może być piękna. Wiem, że życie podróżnika może być piękne. I wiem, że piękne mogą być jego marzenia.
W latach 2017-2021, w trakcie pracy nad książką „Ocean to pikuś” oraz przy okazji wspólnych spotkań z dziećmi i młodzieżą, odbyliśmy z Olkiem Dobą kilkanaście rozmów. O podróżach, planach i inspiracjach. Niniejszy tekst powstał na podstawie wspomnień tych rozmów.
CAŁY TEKST UKAŻE SIĘ WKRÓTCE.
Dzieci goniły się wciąż pomiędzy drzewami. Krzyczały, śpiewały i tańczyły.
– Opowiadam im o twoich przygodach i często słyszę to samo pytanie. Pytają „czy Olek Doba jeszcze żyje”.
Uśmiechnął się. Nabrał powietrza w płuca i westchnął.
– Tak. Możesz im powiedzieć, że na razie jeszcze tak. Żyję.
Spojrzałem na swoje notatki.
– Dziękuję, Olku. Mamy to. Znamy plany podróżnika. Syberia. Amazonia. I znów Atlantyk. Na razie tyle.
– Na razie tyle – powtórzył. – Mówią, że człowiek na starość dziecinnieje. Coś w tym jest być może, bo ja im starszy, tym się czuję młodszy, zdrowszy, wciąż pełen energii. Gdy pytają mnie o wiek, odpowiadam, że aktualnie mam dwadzieścia sześć lat. Dwadzieścia sześć lat… zostało mi do setki. Dwadzieścia sześć. To szmat czasu. Mam w głowie sporo planów. Całe mnóstwo. Tyle, że te dalsze są tajne. – Zawiesił głos na moment, spojrzał na mnie i uśmiechnął się pod wąsem raz jeszcze, po raz ostatni. – Są tak tajne, że ja sam ich jeszcze nie znam…