Piotruś słuchał z niedowierzaniem: mamo, pojechał do Afryki bez broni? Nie miał strzelby, a obronił się przed lwem? Mamo, on był bardzo odważny, prawda? Był odważny (i chyba jednak trochę szalony, bo odrobina szaleństwa jest potrzebna, by rzucić się w wir takiej przygody). Łukasz Wierzbicki nakreślił pozytywną postać marzyciela o otwartym umyśle, człowieka bez uprzedzeń (no może z wyjątkiem zupy z szarańczy), który pogodnie przyjmuje wszystko, co przynosi mu życie i tak samo traktuje każdego człowieka – czytam na blogu Synkowe czytanie. Dziękuję za miłą recenzję mojej pierwszej książki!
Napisał
Łukasz Wierzbicki
Zobacz także
„Ma się ochotę przytulić najbliższych…”
1 czerwca 2016„Wielce ciekawa książka pochłonięta” (recenzja)
5 stycznia 2017„Zarówno małym jak i tym większym…” (recenzja)
8 maja 2018
Subscribe
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Poprzedni post
Spotkani w 1934 roku w Bagdadzie
Następny post