Piotruś słuchał z niedowierzaniem: mamo, pojechał do Afryki bez broni? Nie miał strzelby, a obronił się przed lwem? Mamo, on był bardzo odważny, prawda? Był odważny (i chyba jednak trochę szalony, bo odrobina szaleństwa jest potrzebna, by rzucić się w wir takiej przygody). Łukasz Wierzbicki nakreślił pozytywną postać marzyciela o otwartym umyśle, człowieka bez uprzedzeń (no może z wyjątkiem zupy z szarańczy), który pogodnie przyjmuje wszystko, co przynosi mu życie i tak samo traktuje każdego człowieka – czytam na blogu Synkowe czytanie. Dziękuję za miłą recenzję mojej pierwszej książki!
Napisał
Łukasz Wierzbicki
Zobacz także
„Książka dla włóczykijów”
10 lutego 2016„Udało się ułożyć piękną bajkę…”
24 września 2016Jesienna recenzja
3 października 2012
Subscribe
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Poprzedni post
Spotkani w 1934 roku w Bagdadzie
Następny post